poniedziałek, 14 maja 2012

Wielokrotności

Baśka rozpycha się dziś bezwstydnie. Czuję, jakby miała nie dwie nóżki, a parę par. Nie sądziłam, że takie małe stópki mają tyle pary. Ale dobrze ją w sobie czuć.
Od kiedy zaczęła wirować czuję się pewniej. Wcześniej trudno było mi uwierzyć, że naprawdę tam jest.

Teraz leżymy razem z Ryśkiem. Rysiek pochrapuje, pomrukuje,a tylne łapy mu podrygują. Widać śni mu się coś niesamowitego, bo strzyże też prawym uchem i furkocze chrapami. Lubię przytulać się do niego, jest aksamitny i ciepły.

Odpoczynek nam się należy. Zjadłyśmy z Baśką (lubię mówić i myśleć, że jemy razem - ma mniejsze wyrzuty sumienia) sto kanapek z wędzonym pstrągiem i sto bananów, co popiłyśmy milionem albo i milionami łyczków wody.

Wyrobiłyśmy też masę na wiele kotletów mielonych na wiele obiadów. Na pewno na cztery. Albo trzy duże. Albo i nie. Przygotowałyśmy też mięso na jutro. Jeszcze nie wiem, co Baśka wymyśli. Ja zjadłabym pieczarki.

Albo tatara. Nie piję, ale Barbie od dawna marudzi, że ma ochotę na piwo. Albo cydr.

Chyba zasnęła... To może ja też?...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz