niedziela, 13 maja 2012

Obżarstwo i inne rozkosze

Bardzo się bałam ostatniego tygodnia, ale udało mi się go przeżyć niemal bezboleśnie. Nie licząc łez wylanych na fotelu dentystycznym.
Właściwie to ostatnie dni minęły mi niepostrzeżenie i nawet nie wiem, na czym je strawiłam. Wyrzucam sobie teraz, że nie głaskałam Ryśka, tyle ile pies by chciał, nie spisałam wszystkich przepisów na rybę, których potrzebuję i nie przeczytałam aż tyle, ile sobie założyłam.

A tu zaraz przyjedzie po nas - Ryśka i po mnie - ojciec Baśki.
Czyli mój konkubent.

Właśnie skończyłam 20 tydzień ciąży. Baśka wygląda na zdrową i dzielną dziewczynkę. Jest dość grzeczna, czasem zapominam, że jestem "błogosławiona". Barbie przypomina o sobie dopiero wtedy, gdy kładę się spać - wiruje niczym chomik w kołowrotku. Dość przyjemne uczucie. W połączeniu z burzą hormonów działa lepiej niż niejeden wyciskacz łez.

Tyle, że ja ostatnio poryczałam się oglądając blok reklamowy...

Wiele się ostatnio zmieniło. Wygląda na to, że udało mi się pokonać depresję (co by nie mówić, Barbie bardzo pomogła) i wrócić do żywych. Będę się chwaliła - udało mi się napisać pierwszy od roku esej i dostać zamówienie na kolejny.

Czuję się dobrze i wszystko wokół postrzegam jako dobre. Nie chcę tego przegapić. Ani zapomnieć. Będę notować.

Tymczasem.

1 komentarz:

  1. notuj, pewnie, że notuj. poczytam. takie ładne te zdania :)

    OdpowiedzUsuń