środa, 23 maja 2012

Marchewka, musztarda i pęcherze

Jestem głodna. A może tak mi się tylko wydaje?

Wczorajsza reprymenda dość mocno mną wstrząsnęła. Tak bardzo pochłonęła mnie walka z anemią oraz oddawanie się radościom ciąży i błogiemu lenistwu, że zapuściłam się na amen. Niby wyglądam dobrze i świeżo, krągłości są proporcjonalne i nie rażą, to jednak waga nie kłamie.

Ponieważ kiepsko działają na mnie postanowienia "od poniedziałku", styl życia i dietę postanowiłam zmienić od razu. Po powrocie od lekarza razem z psem Rysiem odbyliśmy godzinny spacer. Japonki nie są najlepszym obuwiem na tego typu wyprawy. Rysiek coś tam mruczał na ich temat, ale zlekceważyłam go. Dziś trochę żałuję. Uratował mnie Sudocrem ;)

Dziś również byłam na całkiem pokaźnym spacerku - ze Starego Mokotowa na Mokotowską do biblioteki (skąd wyszłam z 10 kg książek do kolejnego eseju ;) ), a potem świńskim truchtem do Karmy na Pl. Zbawiciela. Niby na słabą americanę z mlekiem sojowym, ale tak naprawdę pęcherz poczuł zew natury ;)
Wieczorem pewnie znowu przeczołgam Ryszarda. Tym razem w trampkach.

Przed ciążą wielokilometrowe spacery były dla mnie normą. Teraz puchnę. Dosłownie. Wierzę, że po dwóch tygodniach będzie lepiej.

Barbie bardzo podobają się te spacery. Jest spokojna i nie wierzga. Miła odmiana, zwłaszcza, że dziś nad ranem pierwszy raz porządnie mnie skopała :)

Najgorzej jest z jedzeniem. Mam wilczy apetyt i co dwie godziny jestem głodna. Nie da się tego przeskoczyć i raczej nie ma sensu z tym walczyć. Ale od wczoraj karmię Barbie inaczej. W ciągu ostatnich 5 miesięcy stałam się mistrzem lepienia domowych tortill i smażenia frytek belgijskich. Nie ma w nich nic złego, tyle, że ja jadłam dokładnie takie porcje, jakie wcinał ojciec Baśki. Czyli bycze. Modyfikacja polega na tym, że zamiast kanapek  była jedna kanapka, cztery rzodkiewki, dwie garście sałaty z rodzynkami i musztardą (ma gigantyczną przewagę nad majonezem, serio)...
Siedzę do drugiej nad ranem, nie ma bata, abym ostatni posiłek jadła o 18.

Dziś zamiast kanapek - kanapka i miseczka jogurtu z orkiszem, otrębami i rodzynkami. Na obiad ojciec Basi dostał resztę chilli (swoją drogą zdrowe i dobre - wołowina, pomidory i dużo roślin strączkowych), ja zaś dwie starte marchewki z garścią rodzynek, łyżeczką masła (dobrze robi beta karotenowi) i musztardą.

Marchewka z musztardą będzie moją bronią w walce z głodem :) I koniec ze słodkimi syropami do rozcieńczania. Tylko woda, kawa zbożowa i lekkie herbatki.
Na obiado-kolację zrobię odtłuszczone parówki z indyka w sosie z pomidorów i brązowy ryż. A jutro. Na bogato - pieczone udka z kurczaka  frytki. Tyle, że frytki też będą pieczone, a zamiast sosu majonezowego - jogurt grecki.

To wszystko razem powinno sprawić, że reszta ciąży upłynie nam lżej.

Jak Wam się podoba?

6 komentarzy:

  1. Mi się bardzo podoba...Brawo...za pomysły i upór:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli to Cię pocieszy to ja od 6go miesiąca miałam scisły zakaz jedzenia słodyczy i niezdrowych rzeczy typu moje ulubione tortille, pizze i inne...powód??nie nadmierna ilość kg bo tych nie miałam ale podwyższony poziom cukru...można się przyzwyczaić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pociesza :) mam nadzieję, ze nie cierpisz dziś z powodów cukrzycy? ojciec Basi ją ma. ja też regularnie badam poziom cukru, ale jest modelowy. moje wyniki badań też (poza anemią). nawet cytologię mam jak dziewica ;)

      cieszę się, że mnie wspierasz w diecie i postanowieniach :) :*

      Usuń
    2. Dziś poziom cukru mam w porządku...tylko w ciąży mi szalał...anemię też miałam ale nic z tym nie robiłam poza łykaniem żelaza...lekarz stwierdził że taka już moja uroda..

      A co do diety to wiem, że pewnie ciężko ale warto:) I mąż niech też na dietę przejdzie...nie bedzie Cię kusiło:)))

      Usuń
  3. ja w ciąży przytyłam ponad 30 kg!!! mała ma skończone 15 msc a mi 10 kg zostało :( nie mogę się opanować do tej pory z podjadaniem:/ ehhh jeśli Ci się uda ta dieta to uratujesz siebie :))) powodzenia zatem :)
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  4. Wypowiem sie tylko w temacie anemii, bo znany mi jest az za dobrze :-(

    Pokrzywa, zielona pietruszka i buraczki. Poszukaj w ziolowych sklepach lub bio, bo nie wiem, czy te pierwsze jeszcze w Polsce istnieja, syropu/wyciagu z pokrzywy. Herbatka na co dzien tez jest dobra :-) Zielona pietruszke syp do wszystkiego, nawet z musztarda i marchewka da sie skomponowac. Ja ja miksuje z jogurtem, maslanka, albo kefirem, do tego mieta i jablko, calosc w blenderze i po kilku tygodniach zapomnisz o problemie. Buraczki pije w postaci soku, ktory mieszam z cytryna i jablkiem, albo mieta, albo z winogronami. Pokombinuj, Basia bedzie w siodmym niebie, czego i Tobie zycze :-)

    Moc serdecznosci i podziekowania za cieple slowa, mocno podnosza na duchu :-)

    Anna

    PS. No i jesli pijesz, to zapomnij na czas anemii o zielonej herbacie... utrudnia wchlanianie zelaza :-(

    OdpowiedzUsuń